Śmierć…to słowo cały czas krążyło po mojej głowie, gdy próbowałam zahamować gorzkie łzy, które pojedynczo spływały po mojej twarzy.
Teraz nie było czasu na takie drobiazgi , jak moje uczucia. Musiałam być silna, ponieważ inni potrzebowali mojego wsparcia. Nie będę siedzieć bezczynnie i patrzeć jak aurorzy walczą za nasze bezpieczeństwo. To my powinniśmy tam być a nie oni.
- Hermiona! - krzyknął Ron, próbując mnie zatrzymać, lecz nie zważałam na niego. Czułam, że muszę pomóc.. że beze mnie mogą nie dać sobie rady, że wtedy wszystko inaczej się potoczy.
- Drętwota - krzyknęłam, siląc się, by mój głos zabrzmiał w miarę pewnie lecz prawda była taka, iż bałam się o własne, jak i zarówno czyjeś bezpieczeństwo.
Zaklęcie ugodziło Bellatrix Lastrange prosto w ramię. Jej różka mimowolnie potoczyła się po ziemi, a wzrok zwolenniczki Voldemorta spoczął na mnie. Nie ukrywała przy tym odrazy do mojej osoby. Taka mała i "bezbronna" szlama" przecież jej mniemaniem nie powinna nawet pomyśleć o rzucaniu zaklęć. A jednak. Uśmiechnęłam się w myślach, ale już po kilku sekundach dotarło do mnie rozwścieczenie kuzynki Syriusza.
W zawrotnym tempie znalazła się koło mnie i nawet Moddy nie zdołałby jej powstrzymać.
Nieświadoma tego co robię opuściłam różdżkę czekając już na najgorsze.
„Przynajmniej próbowałaś" - przemknęło mi przez głowę.
Kobieta w tym czasie pociągnęła mnie za włosy powodując, że wydałam z siebie głośny krzyk. Niestety nie na tyle głośny, by inni go usłyszeli.
- I co teraz mała szlamo? -wysyczała śmiejąc się głośno, szaleńczo, jakby to wszystko ją bawiło
Nie odpowiedziałam jej. Mimo że moje ciało nagle nie chciało się ruszyć, oczy dalej odważnie śledziły poczynania czarownicy. Nie pozwolę by miała satysfakcję z tego co ma zamiar zrobić.
W najmniej odpowiednim momencie Lastrenge straciła na chwilę baczność, a ja jak najszybciej wyrwałam się z jej ucisku.
- Petrficus Totalus - pisnęłam w przypływie emocji. Bellatrix zachichotała złowrogo i odskoczyła z lekkością na bok.
- Myślisz,że ze mną wygrasz? - spytała skacząc w tą i we w tą - Nie masz szans podrzędna smarkulo!
Kilka łez ponownie spłynęło po mojej twarzy, lecz nie przejmowałam się tym. Teraz akurat szukałam jakiegokolwiek ratunku dla mnie.
Spojrzałam ukradkiem na Harrego, który razem z Syriuszem, walczył przeciwko Malfoyowi i Greybeckowi.
- Nikt ci nie pomoże, nawet twój marny przyjaciel - szepnęła wiedźma i nie wiedzieć kiedy wykręciła mi rękę, pozbawiając tym samym różdżki.
Jakież było moje zdziwienie, gdy nie wycelowała we mnie, a w swojego kuzyna, który mimo zaistniałej sytuacji uśmiechał się od ucha do ucha. Zielona błyskawica wystrzeliła celując prosto w serce ojca chrzestnego Harrego, by po chwili go zabić.
- Nie!- krzyknęłam głosem wypranym z emocji.
Kobieta nie zareagowała nawet i jedyne co uczyniła to wypowiedzenie jakieś nieznanej mi formuły zaklęcia. Spowodowało one, iż teraz leżałam jak długa na ziemi, żegnając w myślach wszystkich których kocham. Harrego, Ginny, Rona, rodziców.
Czułam, że nie długo nastąpi mój koniec. Można nawet powiedzieć, że liczyłam się z tym od samego początku ale wydawało mi się, iż dzięki naszej Gwardii Dumbledora uda nam się pokonać Czarnego Pana. Dopiero w tym momencie ogarnęła mnie fala rozczarowania jak i przerażenia. Zamknęłam po raz ostatni oczy i czekałam.
Czułam, że nie długo nastąpi mój koniec. Można nawet powiedzieć, że liczyłam się z tym od samego początku ale wydawało mi się, iż dzięki naszej Gwardii Dumbledora uda nam się pokonać Czarnego Pana. Dopiero w tym momencie ogarnęła mnie fala rozczarowania jak i przerażenia. Zamknęłam po raz ostatni oczy i czekałam.
- Avada..- zaczęła lecz jakimś nieznanym mi cudem nie mogła dokończyć.
Jedyne, co zdołałam zobaczyć to czarną smugę, która odepchnęła ode mnie Bellatrix. Obróciłam pospiesznie głowę w jej stronę.
Leżała teraz na drugim końcu sali. Nie mogłam zrozumieć tego, co się stało. Nie miałam siły, aby się nad tym skupić. Wykorzystałam okazję podnosząc się z ziemi. Stanęłam szybko rozglądając się za moją różdżką.
"Szlag" - zaklęłam pod nosem. Przecież miała ją ta durnowata wiedźma. Moje krótkie rozmyślania przerwał jednak rozpaczliwy krzyk Rona:
Leżała teraz na drugim końcu sali. Nie mogłam zrozumieć tego, co się stało. Nie miałam siły, aby się nad tym skupić. Wykorzystałam okazję podnosząc się z ziemi. Stanęłam szybko rozglądając się za moją różdżką.
"Szlag" - zaklęłam pod nosem. Przecież miała ją ta durnowata wiedźma. Moje krótkie rozmyślania przerwał jednak rozpaczliwy krzyk Rona:
-Miona Uważaj! - To wszystko działo się zbyt szybko. Ujrzałam Bellatrix, która ukradkiem sił uniosła różdżkę, rzucając czar w moim kierunku. Wypowiedziała „Confringo”, po czym zielona kula mocy została wymierzona prosto w moje serce.
Teraz byłam już pewna - to koniec. Po raz kolejny się jednak myliłam. Zdążyłam zarejestrować w pamięci zakapturzoną postać, która wytrąciła z dłoni Bellatrix różdżkę należącą do mnie. Wypatrzyłam kilka blond kosmyków włosów, wystających zza czarnego kaptura. A potem? Potem poczułam tylko piekielny ból głowy. Uderzyłam z hukiem o podłogę. Zobaczyłam przed sobą tę tajemniczą postać. Szaro-stalowe tęczówki tej osoby utkwiły mi w pamięci. Nie zdążyłam jednak pomyśleć, kim jest mój wybawiciel, gdyż ktoś przewrócił mnie na plecy.
Teraz byłam już pewna - to koniec. Po raz kolejny się jednak myliłam. Zdążyłam zarejestrować w pamięci zakapturzoną postać, która wytrąciła z dłoni Bellatrix różdżkę należącą do mnie. Wypatrzyłam kilka blond kosmyków włosów, wystających zza czarnego kaptura. A potem? Potem poczułam tylko piekielny ból głowy. Uderzyłam z hukiem o podłogę. Zobaczyłam przed sobą tę tajemniczą postać. Szaro-stalowe tęczówki tej osoby utkwiły mi w pamięci. Nie zdążyłam jednak pomyśleć, kim jest mój wybawiciel, gdyż ktoś przewrócił mnie na plecy.
-Hermiona? Hermiona, ocknij się!- próbował ocucić mnie Harry, jednak bez skutków. Brakowało mi sił, by się odezwać.
Zamknęłam oczy. Usłyszałam tylko przeraźliwy pisk wydobywający się z ust mego przyjaciela- Rona. Z tego, co zdołałam wywnioskować Greybeck biegł w kierunku Harrego, usiłując rzucić na niego jakiś czar. Poczułam, jak dłoń Pottera spoczywająca na moim czole zdrętwiała. Zamarł w bezruchu. Strach, który zaczął go wypełniać przechodził na mnie. Serce zaczęło walić mi jak szalone. Ogarnęła mnie panika. Nie miałam sił, by się odezwać, jednak czułam, że sprawa nie wygląda za dobrze. Do moich uszu dobiegły odgłosy stukających, starych butów Weasley'a, które dostał od matki. Przyjaciel ruszył do ataku.
Wykrzyknął „Drętwota!” rzucając czar w stronę przeciwnika. Z moich analiz Ślizgon bardzo głośno uderzył o posadzkę. Rudzielec podbiegł jak najszybciej do mnie i Harrego. Spytał Pottera, czy nic mu nie jest, po czym zaczął mnie cucić. Musiałam zebrać w sobie siłę i odezwać się chociaż jednym, krótkim słowem, aby pokazać im, że jestem świadoma tego, co dzieje się dookoła.
Wykrzyknął „Drętwota!” rzucając czar w stronę przeciwnika. Z moich analiz Ślizgon bardzo głośno uderzył o posadzkę. Rudzielec podbiegł jak najszybciej do mnie i Harrego. Spytał Pottera, czy nic mu nie jest, po czym zaczął mnie cucić. Musiałam zebrać w sobie siłę i odezwać się chociaż jednym, krótkim słowem, aby pokazać im, że jestem świadoma tego, co dzieje się dookoła.
-On…- wyrwało mi się. Nie wiedziałam, dlaczego, ale przed moimi oczami stanęła ta zakapturzona osoba.
-Jaki „on”?- spytał zmartwiony Potter, który nie miał pojęcia, o co mi chodzi.
-On… Uratował mnie…- wydukałam ostatkami sił. Podejrzewałam, że to chłopak. Wywnioskowałam to po jego budowie ciała.
Nie usłyszałam już żadnego słowa na temat „jego” ze strony przyjaciół. Dotarło do mnie tylko to, gdy Wybraniec rzekł, iż trzeba mnie stąd zabrać.
Właśnie w tym momencie zaczęłam tracić przytomność. Przed tym zdarzeniem uchyliłam lekko powieki. Tam, w kącie stał ukryty blondyn, który piorunował mnie spojrzeniem. Blondyn… Ostatnie, co zdążyłam pomyśleć w tamtej chwili to „Draco”. Wtedy właśnie całkowicie straciłam przytomność. Przed moimi oczami ukazała się wszechogarniająca ciemność.
Właśnie w tym momencie zaczęłam tracić przytomność. Przed tym zdarzeniem uchyliłam lekko powieki. Tam, w kącie stał ukryty blondyn, który piorunował mnie spojrzeniem. Blondyn… Ostatnie, co zdążyłam pomyśleć w tamtej chwili to „Draco”. Wtedy właśnie całkowicie straciłam przytomność. Przed moimi oczami ukazała się wszechogarniająca ciemność.
~narracja trzecioosobowa~
- Draco -zaczął czarnoksiężnik o wysokim głosie, który niejednego przyprawiał o dreszcze.Wyjątkiem nie okazał się owy blond chłopak, stojący kilka metrów dalej od potężnego czarnoksiężnika.
- Panie -wydusił z siebie, ledwo co powstrzymując drżenie swojego głosu. Nie chciał tu być. Z pewnością to, że się tu znalazł nie było spełnieniem jego marzeń. Nie miał jednak wyboru. Z resztą nigdy go nie miał. Każda decyzja była podejmowana przez jego ojca czy też matkę, a on nigdy nie miał odwagi im się sprzeciwić.
Także było i tym razem. Mimo iż miał motywacje i chciał w końcu postawić na swoim bał się..bał się gniewu Czarnego Pana, który mógł zabić go jednym kiwnięciem palca.
Najgorszy był jednak fakt, że Czarnoksiężnik był w stanie zamordować kogoś, kto od niedawno znaczył dla młodego czarodzieja bardzo wiele.Chociaż sam ledwo co dopuszczał do siebie taką myśl, to nie chciał by ta niewinna istota przez niego cierpiała.
Po raz pierwszy w życiu Draco Malfoy wyraził swoje uczucia i wcale mu się to nie spodobało. Wręcz przeciwnie. Okazało się, że te pieprzone emocje, powodują jeszcze więcej zamieszania, niż to warte.
Zaczął przeżywać dane sytuacje, jeszcze intensywniej, a co najdziwniejsze, dostrzegł w sobie kawałek dobra. Chłopak zaśmiał się w myślach. Jeszcze nigdy nie był tak sentymentalny. Do tego dochodził fakt, iż naprzeciwko niego znajdował się Lord Voldemort.
Najpotężniejszy, najsilniejszy i najbardziej bezuczuciowy czarodziej na świecie. Przez wiele lat, Draco brał sobie czarnoksiężnika za wzór do naśladowania. Chciał dokonać takich samych rzeczy jak on. Dopiero z czasem zaczął dostrzegać w tym nonsens. Oczywiście, gdy tylko powiedział to na głos, ojciec Ślizgona, Luciusz znęcał się nad niewinnym chłopakiem, bijąc go i poniżając.
Tak też młody Malfoy wpoił sobie do głowy nienawiść do szlam, jak i mugoli. Jego arogancja jak i płytkość z roku na rok wzrastały. A teraz?
Tak też młody Malfoy wpoił sobie do głowy nienawiść do szlam, jak i mugoli. Jego arogancja jak i płytkość z roku na rok wzrastały. A teraz?
Teraz było tak, jakby te cechy wyparowały. Stał koło Czarnego Pana i nie wiedział jak ma się zachować.. co zrobić, by Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać zostawił go jak i jego los w spokoju.
Nie chciał żyć, jako wieczny sługa ciemności. Dawno już wybił to sobie z głowy.. lecz jakaś cząstka w nim, krzyczała.. a wręcz błagała, go, aby przystał na zostanie śmierciożercą. Jeżeli nie dla siebie, to dla ojca, jak i matki, dla Bellatrix, czy też całej rodziny.
Ale oni nie byli dla niego tak ważni jak ona.. Ta jedna dziewczyna, potrafiła zaburzyć jego cały poukładany tok myślenia..
-A myślałem, że jednak nie przypominasz tak bardzo swojego ojca - zastękał ponuro Voldemort głaszcząc Nagini.
-Nie jestem jak on, Panie - wykrztusił od razu blondyn ze strachem w oczach.
- Udowodnij - rzucił mu wyzwanie. Ślizgon oczywiście zawahał się. Znał aż za dobrze zamiłowanie Toma Riddla do rożnych chorych gier o cudze życie, więc nie miał innego wyboru jak na to przystać. Po za tym, młody czarodziej był z domu Salazara Slytherina i cenił sobie swój honor.
- Jak? - spytał twardo, łapiąc się za ramię. Jego mroczny znak, palił go niemiłosiernie w ramię. Nienawidził tego "tatuażu", który niestety znajdował się na jego ręce. Gdyby mógł pozbyłby się go od razu, lecz na jego nieszczęście nigdy nie nastąpi taka chwila.
Czarny Pan na słowa podwładnego zaśmiał się morderczo i podszedł do blondyna w zawrotnym tempie, sprawiając, iż Draco zachwiał się niebezpiecznie ze strachu.
-Sprawdźmy co masz w głowie, chłopcze - zakpił z niego o wiele starszy Riddle,chwytając się jego płaszcza.
Ślizgon jęknął z bólu, podczas gdy czarnoksiężnik, użył na nim swojej lubionej tortury, oklumencji.
Mimo iż ciotka 16 latka uczyła go obrony przez owym czarem, Malfoy nie umiał się obronić.
Każde jego najmniejsze wspomnienie, przelatywało mu jeszcze raz przez głowę, przysparzając gigantyczny ból w skroniach jak i coraz większą ranę w sercu. To uczucie można było porównać, do cięcia się żyletką. Gdy robisz coraz głębsze rany, masz świadomość, że już po tobie.
Dokładnie tak samo, wyobrażał to sobie szarooki, do czasu, aż w końcu Voldemort się od niego nie oderwał.
-Masz szczęście - powiedział rozbawiony zaistniałą sytuacją Tom.
W odpowiedzi uczeń Hogwartu spojrzał na niego zdziwiony, analizując krok po kroku czyny swego Pana. - Nie ukrywam, Draco, że twoje zainteresowanie tą szlamą jest wręcz niewybaczalne, ale taka jest.. jak to mówi Dumbledore? Miłość? - zdawało by się, iż stworzyciel 7 horkruksów rozmawia sam ze sobą. Jedyne co go zdradzało w tym momencie, to oczy, które co chwila mierzyły syna Luciusza.
-Zapewniam Panie.. - zaczął pewny swoich racji młody uczeń.
-Wierzę ci - przerwał mu ostro Riddle. O dziwo mówił prawdę. Nie wykrył na razie niczego niepokojącego w zachowaniu swojego podwładnego,więc dał mu wolną rękę w tej sprawie -Ale widzisz.. Jak by to wyglądało, gdybym był taki miłosierny -ciągnął, a Ślizgon automatycznie stanął jak wryty.Draco po raz pierwszy raz w życiu zaczął się tak cholernie bać. Wzrok Czarnego Pana przenikał jego serce i umysł. Nie obawiał się tego, iż Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać zrobi mu krzywdę. Nie martwił się o siebie. Jego myśli rodziły czarniejsze scenariusze, które chciał od siebie jak najprędzej odepchnąć. Niestety, okazały się one słuszne.
- Nie rozumiem, mój Panie - odparł głupawo Malfoy, spoglądając na szkaradną urodę Voldemorta. Z każdą chwilą jego nienawiść do Pana przybierała na sile, z czego zaczynał powoli zdawać sobie sprawę.
-Naprawdę? Nie rozumiesz? - Czarny Pan wybuchnął niepohamowanym, ironicznym śmiechem - Myślałem, że posiadasz trochę więcej inteligencji, ale cóż… Lucjusz musi być niepocieszony - ponownie roześmiał się tym obrzydliwie złowrogim śmiechem. Po plecach Draco przechodziły ciarki - Widzisz sądzę, że najlepszą próbą dla ciebie będzie…- przystanął na chwilę celowo trzymając Ślizgona w niepewności - Zabicie tej paskudnej szlamy. I zrobisz to TY. We własnej osobie!- Tom potarł elegancko dłońmi uśmiechając się szyderczo do blondyna.
Młody Malfoy zamarł w bezruchu. Liczył tylko na to, że się przesłyszał. Lecz to były monotonne złudzenia.
Riddle przenikał go na wylot swoim oziębłym, wręcz lodowatym spojrzeniem, dając mu jasno do zrozumienia, co ma robić. Draco pragnął zabić Voldemorta gołymi rękoma. Nienawidził go. Nie bał się do tego przyznać. To, co wyprawiał przyprawiało go w nieograniczony wstręt do niego. Wiedział, że to jest czas na podjęcie decyzji.
Gra toczyła się dalej. Czarny Pan chodził dookoła Sali wypalając Draco spojrzeniem. Obserwował każdy jego ruch, nawet ten najmniejszy. Każde spięcie, lub każdy grymas nienawiści, który tłumił na twarzy dawał Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, satysfakcję. Karmił się jego strachem, jego nienawiścią i niepewnością. Był bardzo ciekaw reakcji i przemyśleń młodego Malfoya. Intrygowało go, czy postąpi według wpajanych przez ojca zasad, czy też zbuntuje się i podąży za „miłością”, niczym Wybraniec, którego nienawidził- Harry Potter.
Szarooki wiedział, co powinien zrobić. Spojrzał z pogardą na Riddle’a. Był pewien swojej decyzji.
A dlaczego upewnił się w swoich przekonaniach? Ponieważ, gdy przypomniał sobie każde zaczepki, każdy uśmiech, każde spojrzenie Hermiony, każdą wspólną spędzoną chwilę właśnie z Granger, zmiękło mu serce. To ona otworzyła mu oczy na pewne fakty.
Od lat Lucjusz wpajał mu, że miłość nie istnieje; że takie uczucie posiadają tylko słabeusze i mugole. Dzięki młodej Gryfonce, Draco pojął, że racje, których nauczył go Lucjusz są błędne. Nie było w nim nic, co mógłby podziwiać. Młody Malfoy miał ochotę pacnąć się młotkiem w głowę.
Przez te wszystkie lata stawiał ojca za autorytet. W życiu pragnął stać się kimś takim jak on. Darzył go niezmiernym szacunkiem. Do czasu. Ostatnio coraz bardziej wątpił w nieskazitelny charakter starego Malfoya, a przebywanie w towarzystwie Hermiony jeszcze bardziej utwierdziło go w tym przekonaniu.
Hermiona… Gdy tylko o niej pomyślał, serce zabiło mu szybciej. Granger imponowała mu. I to bardzo. Kiedy ktoś, kilka lat temu powiedziałby mu, że polubi szlamę, młodą Gryfonkę, a być może i coś do niej poczuje, pewnie padł by ze śmiechu. Nie uwierzyłby.
Nienawiść do dziewczyny, którą darzył do niej przez te wszystkie lata, zmieniło się w coś,o czym nawet nie śnił. Nie znał tego uczucia, ale wiedział, że jednak ono istnieje.
Z pewnością dawno przestał ją nienawidzić. W jakiś indywidualny, niezrozumiany sposób zależało mu na niej. Pragnął, by była szczęśliwa.
To wszystko, co wydarzyło się pomiędzy nimi przez ostatni czas, nie mogło być ot tak zapomniane. Nigdy nie darowałby sobie, gdyby coś jej się stało. Dlatego uważał, że jego decyzja jest słuszna. Spojrzał z powagą i dumą w oczy tej obrzydliwej poczwary, którą był sam Czarny Pan. Nie bał się go. Mógł go nawet zabić. Mało go to interesowało. Wolał zginąć, niż żyć z świadomością, że Granger nie żyje, mimo iż mógł coś zrobić, by jednak dalej egzystowała. Nie wiedział dlaczego chce to zrobić. Po prostu czuł, że musi tak postąpić.
-Nie zrobię tego - na te słowa Voldemort obdarzył go jednym z swoich najbardziej nienawistnych spojrzeń - Możesz mnie nawet zabić, Czarny Panie, lecz na pewno nie tknę Granger - dodał z dumą. Nie spodziewał się, że powie to bez żadnego strachu i że zdecyduje się na tak poważny czyn.
Tom popatrzył na niego z poirytowaniem. Po chwili w jego oczach szło dostrzec jednak pewien niebezpieczny błysk.
Draco czuł w kościach, że to nie wróży nic dobrego, lecz nie zamierzał się ugiąć. Riddle podszedł do blondyna chwytając gwałtownie jego bodbródek. Malfoy zasyczał z bólu. W tym momencie nienawiść do Voldemorta pogłębiła się jeszcze bardziej. Naszła go niepohamowana ochota na zabicie tej poczwary.
-Dobrze...- wysyczał cichym, melodyjnym, lecz przepełnionym nienawiścią głosem - Nie licz jednak na moje miłosierdzie, młodzieńcze. Zabicie cię byłoby zbyt… Banalne? Tak, to dobre określenie - zaśmiał się blondynowi prosto w twarz - Będziesz jeszcze żałował swojej decyzji, Malfoy - wysyczał teraz już bardzo groźnie.
Popatrzył blondynowi nienawistnie w oczy, mrożąc go swym spojrzeniem, bo czym raptownie zabrał dłoń z brody szarookiego, policzkując go. Cios był tak mocny, że głowa Draco wygięła się do tyłu, niczym guma. Ból był straszny - A teraz bądź tak łaskaw i wynoś się stąd - warknął uśmiechając się do niego sztucznie.
Blondyn czuł w kościach, że problemy dopiero się rozpoczynają. Z dumą wyszedł z sali, gładząc obolały policzek i masując kark.
Tak wiemy, rozpisałyśmy się jak na prolog i to nie źle, ale co poradzić? Mamy nadzieję, że jednak nie zniechęciłyśmy was do czytania tego bloga. Starałyśmy się,żeby w tej notce, znalazło się wszystko to, co najważniejsze.
Był kawałek o Hermionie i o Draco. Podzieliłyśmy się po równo, lecz w rozdziałach, zazwyczaj Skyler będzie przejmowała rolę Malfoya(chociaż dalej będzie narracja trzecioosobowa) a Pola, Hermiony, ale tutaj akurat była praca zbiorowa ;)
Rozdział pierwszy pojawi się niebawem,tak więc do nn!
Ps. Przepraszamy za możliwe, błędy, ale jak jakiekolwiek wyłapiecie, piszcie w komentarzach, a na pewno coś z tym zrobimy.
Na początku chcialam podziękować Skyler za bardzo miły komentarz u mnie (na malfoyihermioma.blogspot.com). Faktycznie się trochę rozpisałyście i przez Was zapewne jutro zaśpię do szkoły ;)
OdpowiedzUsuńPodobała mi się postawa Hermiony i później Draco rozmawiający z Voldemortem. Nie rozumiem tylko, skad u Draco takie pozytywne uczucia w stosunku do Hermiony i Voldemort był chyba trochę zbyt miły i milosierny. Dodam jeszcze, że macie bardzo ładny szablon, a opowiadanie naprawdę wciąga.
A teraz błędy, których niestety było dużo. Przede wszystkim interpunkcja. W wielu miejscach zabrakło przecinkow. Druga sprawa (na którą zresztą bardzo się zawsze oburzam, więc się nie złoście :D) to nieszczęsne "z tond". Nigdy, przenigdy tak nie piszemy. Jest "stąd", "stamtąd", "odtąd" itp. Aha, i jeszcze gdzies tam natrafiłam na "owy chłopak" - ów. To tyle, ale ogólnie mi się podoba i będę tu zagladac. Pozdrawiam serdecznie, Ethelien
Chciałabym powiedzieć, że jest tak genialny jak mi Skyler mówiłaś. <3333
OdpowiedzUsuńKocham Hermionę i z niecierpliwością czekam na Tobiego xd
Więc tak Draco jest zajebisty i już go pokochałam. Genialnie opisałyście tą scenę z tym co imienia nie wolno wymawiać. A odczucia blondyna mnie po prostu zamurowały. Nigdy. Powtarzam nigdy nie spodziewałabym się jego zakochanego w Hermionie, a do tego kogoś kto tak piszę o jego miłości do niej... <3 Jak sprzeciwił się Panu to myślałam, że go najnormalniej w świecie przytulę. Był wtedy taki odważny..
Hermiona jak zwykle chciała pomóc i nie wyszło jej to na dobre. Jednak Harry i Ron byli w pobliżu <3
Kocham tą trójkę. W sumie to bardziej Pottera i Granger. No i liczę na jakąś przyjazną scenę między Nimi <3
Już jestem Waszą fanką i z niecierpliwością czekam na NN.
PS Nie zauważyłam tych błędów jakie wypisała Ethelien i zdziwiło mnie samo to, że ich nie widziałam, gdyż prawie zawsze je widzę. xd
Podoba mi się pomysł z narracją pierwszoosobową i trzecioosobową ;D
Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie -elena-stefan-damon.bloog.pl :P
Witajcie. Jak ja się cieszę, że w końcu dodałyście prolog. Muszę powiedzieć, że notka jest długa i treściwa. To mi się bardzo podoba. Pięknie odzwierciedliliście uczucia Dracona. Jestem ciekawa jak się to między nimi rozwinęło. Sceny walk były dynamiczne i nieprzewidywalne. Jestem taka ciekawa co powie Hermiona, jak dojdzie do siebie.
OdpowiedzUsuńPrzejdę jednak do błędów, których jest całkiem sporo.
- Interpunkcja. Ogólnie nie jest źle, ale czasami zapominacie. Przed "a" trzeba prawie zawsze stawiać przecinek. (chyba że używacie spójnika "a" do łączenia wyrazów np między dziewiątą a dziesiątą, między młotem a kowadłem itp.
Czasami w niektórych zdaniach są zbędne przecinki np.
"(...)że Granger nie żyje, pomimo, iż mógł coś zrobić(...)" - słowa pomimo iż albo pomimo że są połączeniem wyrazowym i dlatego przecinek przed "iż" jest zbędny.
- Czasami gdzieś zauważyłam takie dziwne rzeczy - "Zapewniam Panie.." zapewne chcieliście wstawić wielokropek i opuściliście jedną kropkę. To się niestety często zdarza. Nie ma takiego znaku interpunkcyjnego .Jeśli chcecie mieć na bank wielokropek to skorzystajcie z kombinacji klawiszy ALT+kropka (oczywiście w dokumencie WORD).
- Jak już wcześniej wspominałam. Spacje. Muszą być po znaku interpunkcyjnym i myślnikiem.
- nie będę już się rozpisywać nad tym nieszczęsnym "z tond" Myślę, że ethelien już wystarczająco wytłumaczyła.
- No cóż na razie tylko tyle mi się tak mocno rzuciło w oczy. Miłego poprawiania życzę ;)Ach, i jeśli chcecie wyłapać szybko jakieś błędy to polecam kombinację klawiszy CTRL+F. Pobawcie się w tym. Pozdrawiam.
Ja tam nie wiem jak inni, ale mnie to tam nie obchodzi czy ktoś dał spację, przed przecinkiem czy nie,bo przepraszam bardzo dobrze i przejrzyście się to czyta, ale jak widać niektórzy ludzie, są tak przekonani o własnej bezbłędności, z.e w skutek tego idealnie wychodzi im komentowanie pracy innych. Mam jedną radę dla tych ,,znawców''. Jeśli coś Wam nie pasuje to po prostu nie czytajcie, albo nie komentujcie bloga, bo ludzie, którzy ciągle kogoś krytykują nigdy nie będą dla nikogo wzorem,a raczej wrzodem na tyłku.
UsuńI o ironio sama zrobiłam błąd. ,,z.e'' powinno być ,,że''.
UsuńPozdrawiam: )
Hola, hola. Skyler (nie ty) prosiła mnie, że jak wyłapię jakieś błędy, to mam je napisać pod spodem i tak też uczyniłam. Nie zrobiłam to z żadnej złośliwości o czym autorki dobrze wiedzą (pozdro dla nich). Nie jestem także przekonana o mojej "bezbłędności", bo tak nie jest. Ja również dostaję krytykę i wcale się tego nie wypieram. Jestem nawet zadowolona, jak takową mam. Czasami człowiek nie widzi swoich błędów w tekście i dlatego jest bardzo dobrze kiedy ktoś mi wskaże co zrobiłam źle. Dziewczyny się jeszcze uczą i jak same napisały chcą poprawić swoje błędy i to bardzo cenię, ale jak mają to zrobić kiedy wszyscy będą tylko wychwalać pod niebiosa. Oczywiście wiem, że takie kommenty motywują i życzę ich tu jak najwięcej.
Usuń"Jeśli coś Wam nie pasuje to po prostu nie czytajcie, albo nie komentujcie bloga"
Jak ja nie lubię tego tekstu, który często widzę na filwebie. Chyba po to są komentarze żeby wyrazić swoje zdanie, a nie pisać przesłodzone teksty (chyba zdajesz sobie sprawę jaki mamy dzisiaj dzień). Niestety nie jestem osobą, która siedzi cicho, o czym już się przekonałaś.
Kończę więc na tym i napiszę jeszcze coś o czym zapominałam ostatnio. Chodzi mi o narracje. Jest to naprawdę fajny pomysł z taką mieszanką pierwszo- i trzecioosobową. Spotkałam się z taką formą w książkach i naprawdę mi się podobało. Widzimy wtedy sytuację z różnych perspektyw. Muszę przyznać, że pierwszoosobowa jakoś nie podchodziła mi w pisaniu (już nie wspomnę o dwuosobowej, bo to już jest zupełnie męczące.) i dlatego miałam najwięcej kłopotów. Podobno w trzecioosobowej można zatuszować pewne niedoskonałości, ale w pierwszoosobowej to już jest inaczej. Wy sobie jednak z tym dobrze radzicie. Oby tak dalej. Ach, i wrzućcie koniecznie pierwszy rozdział, bo jestem ciekawa jak diabli. :)Pozdrawiam jeszcze raz.
Cały prolog był naprawdę niesamowity, ale w sumie czytałaś mi go już na skypie, więc wiedziałam czego mogę się spodziewać. Uwielbiam twórczość zarówno Poli jak i Twoją, jesteście naprawdę niezastąpione. Fajnie, ze wyszłyście z grona ludzi, którzy piszą same opowiadania do ,,pamiętników wampirów'', bo Harry Potter, jest również cudowny, zjawiskowy i na pewno według bynajmniej mnie trzeba się przy nim bardziej napracować.
OdpowiedzUsuńWgl sam fakt, ze Drako sprzeciwił się Czarnemu Panu był aktem wielkiego poświęcenia, którego jak już sama mi opowiadałaś długo zobaczyć nie będę mogła. Kocham w Waszym opowiadaniu to, ze nie zrobicie od razu wielkiej historii miłosnej i wszystko będzie stopniowo rozwijane od nienawiści do miłości. Draco ma taki fantastyczny charakter tutaj,b o jest taki dobitny i chamski.
Świetnie, że połączyłyście narracje pierwszoosobową z narracją trzecioosobową, bo nigdy się z czymś takim nie zetknęłam.
Blog jest świetny, naprawdę i mam nadzieję, ze niedługo pojawi się pierwszy rozdział, bo wiem, ze w nim już nie będzie wszystko takie kolorowe i w sumie tego właśnie się nie mogę doczekać.
Pozdrowienia dla dwóch najlepszych blogerek na świecie : )
Buziaki : ***
cudowne opowiadanie zawsze widziałam ich jako parę ... mam nadzieję że nie zrezygnujecie z pisania pozdrawiam
OdpowiedzUsuńProlog wyszedł Wam genialnie. Musze przyznać, że całkowicie zachęciłyście mnie do dalszego czytania tego bloga i z pewnością będę śledziła nowości. Już dodaję tego bloga do zakładek, by być na bieżąco.
OdpowiedzUsuńPiszecie niesamowicie. Naprawdę, nie wiem, co więcej mogę powiedzieć... Po prostu czekam na ciąg dalszy i jestem naprawdę ogromnie ciekawa, co z tego wyjdzie. Już podoba mi się Draco, którego miałam okazję tutaj zobaczyć. Postawił się Voldemortowi? Zdecydowanie pogłębiłyście moją ciekawość!
Piszcie szybko! :)
Pozdrawiam cieplutko!
Przy okazji zapraszam także do siebie: www.finally-yours.blogspot.com , także piszę o Draco i Hermionie :)
Hej pisałyście/pisałaś żeby cie/was informować o nowej notce a więc zapraszam na http://sladem-snu.blogspot.com/. Dziękuje też bardzo za twój/wasz komentarz muszę przyznać że bardzo mnie zmotywował do pisania. Dodam oczywiście tu też komentarz na temat waszej notki ale niestety nie dzisiaj bo nie mam zbytnio czasu.Jednak obiecuje że wrócę i przeczytam ;) Postaram się jeszcze w tym tygodniu ;)
OdpowiedzUsuńDobra jednak udało mi się przeczytać jeszcze dzisiaj ;) Od czego by tu zacząć hmm.. ogólnie mogę powiedzieć że mi się podoba, przyznaje że mnie zaciekawiło, na razie trochę, ale ciężko stwierdzić więcej po samym prologu (chodź długim). Styl pisania bardzo fajny, świetnie się to czyta. Szczególnie motyw z sprzeciwem Dracona bardzo mi się podobał. Mam nadzieje że wyjaśnicie co spowodowało te zmianę uczuć Malfoy'a do Hermiony czy tak po prostu czy te chwile z Mioną które wspominał to jakieś konkretne wydarzenia stworzone przez was ;) Ciekawi mnie też jak zachowa się Voldemort coś czuję że zemsta będzie porządna. Po prologu można wyłapać że macie już konkretny pomysł na tę historie i to tzreba przyznać że całkiem niezły. Pierwszy raz się spotykam żeby ktoś zaczynał w momencie bitwy, nie powiem odważnie bo tego typy sceny są dla wielu bardzo trudne w opisie (w tym i dla mnie;)) ale wam to wyszło naprawdę wyśmienicie. Pozdrawiam i czekam na następną notkę a i dodałam was do linków u mnie mam nadzieję że wam to nie przeszkadza ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział: www.finally-yours.blogspot.com
OdpowiedzUsuńcześć! :)
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za tak miłe słowa na hermiones-diary, nie masz pojęcia, jak mocno takie komentarze motywują mnie do dalszego pisania :)
oczywiście, będę Cię informować o nowych notkach, jak i zaraz mam zamiar przeczytać pierwszy rozdział Twojego opowiadania :) Dramione od zawsze na zawsze ma u mnie duży plus na starcie :D
pozdrawiam serdecznie! :)
Witajcie ;)
OdpowiedzUsuńJuż od dawna zbierałam się, żeby tu zajrzeć, ale jakoś nie było czasu. Wreszcie udało mi się przeczytać ten długaśny prolog i... No cóż. Podobało mi się :D Mam tylko pytanie. Czy muszę znać historię z książek lub filmów Harrego Pottera, by nie pogubić się w waszym opowiadaniu? Jeśli tak, to kiepsko ze mną xD
Ogólnie to oby dwie macie przyjemny styl pisania, duży zasób słownictwa za co daje wam ogromnego plusa. Uczucia wydaje mi się, że są trafnie opisane. Przynajmniej w moim odczuciu. Nie mam żadnych zastrzeżeń, pozostaje mi tylko przejść do rozdziałów :D Pozdrawiam!
Luśka z http://your-heart-knows-the-answer.bloog.pl/
zwróć uwagę na błędy gramatyczne i ort. piszemy stąd a nie z tond, ogólnie fajny prolog zobaczymy co bedzie dalej
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa forma prologu. Można się z niego czegoś dowiedzieć, wprowadza do historii w odpowiedni sposób. Lubię coś takiego w książkach, więc i tutaj mi się spodobało :-) idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Domi.