Ściskam mocno i życzę miłej lektury,
Pola
P.S. dziękuję za miłe komentarze pod poprzednią częścią miniaturki! :)
CZĘŚĆ 2
Hermionie weekend zleciał bardzo szybko. W sobotę odwiedziła
Harrego i Ginny. Potter otwierając jej drzwi uznał, że kobieta pomyliła domy, a
Ginny o mało nie zemdlała, gdy zobaczyła postać smukłej Granger. Dużo się u
nich zmieniło. Dowiedziała się, że niedawno się zaręczyli. Bliznowaty słynął w
świecie magicznym jako auror i ten, który pokonał Sam-wiesz-kogo. Weasley’ówna
pracowała natomiast w Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof. Ruda
opowiedziała im, jak jeden szaleniec pałający się czarną magią, rzucił Avadę
Kedavrę na partnera kobiety, którą on darzył uczuciem. Zrobiło się głośno na
ten temat. Czarnoksiężnik porwał niewiastę i zaczął uciekać, lecz Ministerstwo
go dopadło.
Ich mieszkanie było dużo większe od jej. Cóż, ona i Gabe nie
osiągnęli jeszcze żadnych sukcesów w zawodzie, więc jak na sytuację finansową
tej dwójki, to i tak genialnie im się wiodło.
Gdy Miona opowiedziała przyjaciołom o Gabrielu, wielce się
uradowali. Obiecali, że po powrocie z jego wyprawy wpadną do Granger, by go
poznać.
W niedzielę udała się do Ronalda. Nadal przebywał w
domostwie rodzinnym. Kiedy ujrzał w progu Hermionę, rzucił się na nią, niczym
stęskniony pies. Dowiedziała się, że również pracuje jako auror, lecz nie
zasłynął tak, jak Wybraniec. Prócz tego wyjawił jej, że nigdy nie przestał jej
kochać, nawet gdy spotykała się z Malfoyem, a potem opuściła Hogwart. Przyznał
się jednak do tego, że spotyka się przelotnie z Luną Lovegood, lecz nie darzy blondynki
tak głębokim uczuciem, jak Herm. Grager wspomniawszy o swoim związku wpakowała
się w niezłe kłopoty. Ronald wpadł w furię. Zrozumiał, że relacja Miony i tego
mężczyzny to coś poważnego, skoro nawet razem mieszkają. Wytknął dziewczynie,
że oczekiwał jej powrotu latami, a ona wróciła tu z jakimś partnerem. Poczuł
się zlekceważony i dogłębnie urażony. Hermiona nie chcąc bardziej narażać się
rudzielcowi, wróciła do domu.
Prócz wizyt u przyjaciół, spędziła miłe chwile ze swoim
ukochanym, który bardzo ją wspierał.
I nadszedł ten cholerny poniedziałek. Od samego początku
zaczął się tragicznie. Zaspała, przez co Gabriel obudził ją wypowiadając „Aguamenti”
i polewając jej twarz strumieniem wody z różdżki. Gdy zszokowana wstawała z
łóżka, potknęła się o walizkę i upadła na podłogę, przez co Gabriel wybuchnął
niekontrolowanym śmiechem, a ona nawrzeszczała na niego. Następnie ubrała
sweterek na lewą stronę. Musiała go ponownie, tym razem właściwie ubrać. W
kuchni, o mało co, a szlag jasny by ją trafił, gdyż oblała się gorącą kawą.
Oparzyła się i poplamiła ubiór zarazem. Pobiegła więc pospiesznie przebrać się
w pierwszą lepszą sukienkę.
W mig oka, za pomocą sieci Fiuu znalazła się w
departamencie. Bardzo dziwnie wyglądała, gdy jak wariatka biegła w szpilkach, o
mało co nie wywracając się. Na szczęście zdołała utrzymać równowagę.
W biurze na wstępie dostała burę od szefa, za spóźnienie.
Mało brakowało, a usadziłby ją w jednym pomieszczeniu z Parkinson. Na szczęście
dyrektor prędko zmienił zdanie, widząc oburzenie u obu stron. Dziewczyny,
prawie że dosłownie, skakały sobie do gardeł. Przydzielił więc Mionę do
oddzielnego biura.
Jakby czart chciał robić jej na przekór, została zasypana
stosem papierkowej roboty. Nie miała pojęcia, od czego zacząć. Pełno kartek i
różnych świstków walało się po biurku. Prawie zupełnie zapomniała o niecnym
planie Grace, kiedy ktoś zapukał do drzwi jej gabinetu.
Do środka wkroczył nonszalanckim krokiem Draco Malfoy. Na
jego widok, zupełnie oniemiała. Myślała, że nic gorszego jej dzisiaj nie
spotka, a tu taka tragedia. Nie wiedziała, co robić. Zrobiło jej się głupio w
obecności blondyna. Powinna od razu powiedzieć mu, kim jest, a nie bawić się w
jakieś chore gierki. To nienormalne. Wstydziła się jednak swojego występku tak
bardzo, że nawet nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Aby nie zwracać na niego
uwagi, zajęła się wypisywaniem kartotek.
-Jean! Jak podoba ci się pierwszy dzień w nowej pracy?-
spytał swobodnie.
Coś ukuło Mionę w serce. Czuła się podle z tym, że go okłamuje.
Ale obiecała sobie, że odegra to przedstawienie. W końcu miała do czynienia z
tylko Malfoyem. Mężczyzną, który ją zranił…
-Tragicznie. Nie nadążam.- zachichotała nerwowo.
Tleniony odsunął papiery i usiadł na czarnym biurku
domniemanej „Jean”. Przyglądał się jej z wyraźną fascynacją.
-Jak skończę pracę, chętnie ci pomogę.- w odpowiedzi
otrzymał tylko lekki uśmieszek.- Przeprowadziłaś się tu z chłopakiem?- zaczął
delikatnie wydobywać informacje.
-To mój bliski przyjaciel.- odparła klnąc na siebie w duchu.
-Ah… Może wyskoczylibyśmy gdzieś po pracy?- zaproponował z
dziwnym błyskiem w oku.
Granger zawahała się. Mogłaby, ale… Gabriel dzisiaj
wyjeżdża, a poza tym to ona ma przejąć nad tym kontrolę.
-Nie mam dziś czasu.- ucięła krótko.
-To może jutro?- próbował dalej.
-Może.- odparła tajemniczo.
Hermiona starała się, by wyglądać na pewną siebie,
tajemniczą i z lekka nieprzystępną kobietę. Uniosła dumnie podbródek. Właśnie
wzięła do ręki pióro, chcąc wypisywać faktury. Na jej nieszczęście, pechowo
popchnęła łokciem filiżankę kawy, która rozlała się na raporty.
Z ust Miony wydobył się żałosny jęk. Szybko chwyciła kartki
papieru, zerkając na nie z przerażeniem. Jej serduszko dudniło w zwariowanym
tempie. Dopiero po chwili dotarł do niej chichot Malfoy’a. Policzki kobiety
spłonęły rumieńcem. Wstydziła się. Takie upokorzenie? Akurat przy tlenionym?
Spojrzała na niego morderczo.
W tej chwili nawiązali kontakt wzrokowy. Czas zatrzymał się
w miejscu, a może raczej się cofnął… Przez chwilę zdawało jej się, że znajduje
się w Hogwarcie i słodko przekomarza się z Ślizgonem. Jego stalowoszare oczy
pochłonęły ją bez reszty. Czuła, jakby przenikał jej duszę na wylot. Każda
komórka ciała kobiety pragnęła dotyku mężczyzny. Miała dziwne wrażenie, że
Draco myśli o tym samym. Dostrzegła w jego spojrzeniu coś na wzór
niewyobrażalnej tęsknoty i pożądania. W tamtym momencie mogłaby przysiąc, że to
wrażenie jest prawdziwe. Przyjemne ciepło rozeszło się po ciele Hermiony. Wtem
pomyślała, że dobrze robi udając kogoś innego. Będzie blisko Smoka, za którym
tak tęskniła…
Zorientowała się, że przyglądają się sobie od dłuższej
chwili. Granger odwróciła głowę. Jej wzrok spoczął na ściekającej ciurkiem
kawie z biurka. Westchnęła głośno. Stwierdziła, że jej nieszczęście sięga
dzisiaj zenitu.
-Spokojnie, Granger, zaraz to posprzątam.- wypalił
niekontrolowanie.
Hermiona zamarła. Brunetce momentalnie podskoczyło
ciśnienie. Czyżby się domyślił? Powinna być bardziej ostrożna.
Kątem oka zerknęła na blondyna. Czy „genialny plan” Grace
miał się zakończyć, zanim w ogóle się zacznie?
-Przepraszam, co?- wydukała ciągle oszołomiona.
Draco wbił w nią rozkojarzone spojrzenie. Potrząsnął głową,
jakby próbując wybić z niej nasuwające się obrazy. Na ponów ujrzała
zobojętniałą minę Malfoy’a. Założył tę swoją maskę. Doskonale ukrył targające
nim emocje. A może Mionie tylko się zdawało? Może w rzeczywistości nie okazał
żadnych uczuć? Może po prostu chciała to widzieć?
-Wybacz, nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Bardzo mi kogoś
przypominasz.- rzekł tak chłodnym głosem, że Granger przeszły ciarki.-
Właściwie…- zaczął zamyślonym tonem.- Jaka jest twoja tożsamość?- spytał
wyraźnie zaintrygowany.
Był podejrzliwy. ZBYT podejrzliwy. Albo po prostu bała się
tak bardzo, że na każdym kroku doszukiwała się jakiś oznak domyślenia.
Nie wiedzieć czemu, na myśl przyszedł jej pewien mugolski
film, który oglądała u rodziców, gdy ich niedawno odwiedziła, a mianowicie „Pan
i pani Smith”. Smith…
-Jean Smith.- odparła z satysfakcją, seksownie przygryzając
wargę.
Tleniony nie spuszczał z niej wzroku. Zupełnie, jakby
usiłował doszukać się jakiś oznak kłamstwa u kobiety. Nie przegrała tej bitwy.
Udawała pewną, nieświadomą i całkowicie zrelaksowaną. Widocznie połknął haczyk,
gdyż ujrzała na jego twarzy lekki zawód, lecz wmawiała sobie, że to tylko jej
złudzenie; wytwór chorej wyobraźni.
Dłonie zaczęły drżeć jej z nerwów, jak galaretka. Dużo
kosztowało ją to całe „przedstawienie”.
Machnęła różdżką wyczarowując bieluteńką ścierkę. Ta rzucała
się na biurko, a następnie na podłogę wycierając rozlany napój. „Sprzątaczka”,
która cała ociekała od płynu, podleciała do Malfoy’a i wydrzemała się nad jego
głową.
Granger parsknęła śmiechem, jednak zauważając narastającą
irytację mężczyzny, szybko opanowała się i wyciągnęła z torebki chusteczkę.
Poderwała się z miejsca i podeszła do blondyna. Obróciła go do siebie, przy
czym oparł się rękoma o biurko. Zaczęła osuszać twarz Dracona. Ekscytacja
emanowała w jej sercu. Tak bardzo brakowało dziewczynie dotyku Malfoy’a, że aż
uśmiechnęła się pod nosem. Wyczuła na sobie wzrok blondyna, przez co oblała się
rumieńcem. Rozczochrała mężczyźnie włosy, przez co oboje się roześmiali.
Przetarła mu koszulę i wyrzuciła chusteczkę do kosza.
-Dziękuję, Smith.- uśmiechnął się nonszalancko, ukazując
rząd swych śnieżnobiałych zębów.
Skrzydła wyrosły jej u ramion. Zwracał się do niej po
nazwisku. Uwielbiała to!
-Nie ma sprawy, Malfoy.- odparła pewnie, dając mu do
zrozumienia, że załapała jego gierkę.
Nadal stali niebezpiecznie blisko siebie. Granger wróciła
więc na swoje miejsce i zaczęła wypełniać faktury.
Dracon rzucił zaklęcie na raporty, które momentalnie wróciły
do stanu normalności.
-Zająłem ci trochę czasu. Potem wpadnę, by ci pomóc, Smith.-
zdeklarował się, po czym opuścił gabinet Hermiony.
~Draco~
Blondyn po wyjściu od Jean, wrócił prosto do biura jego i
Zabiniego, którego akurat nie było w środku. Sfrustrowany oklapnął na krzesło,
pocierając skronie. Wydawało mu się, że śni. Przepiękna Jean Smith zawróciła mu
w głowie. Tonął w jej słodkich, czekoladowych oczach. Miał wrażenie, że
odnalazł kobietę, na którą czekał całe życie. Nabrał nadziei, że ona pomoże
zapomnieć mu o Hermionie Granger. Ale czy to możliwe, skoro tak łudząco ją
przypominała? Może właśnie dlatego się nią zainteresował, bo doszukiwał się w
niej Miony? Wszystko w tej brunetce było idealne. Odnalazł w to, czego
brakowało mu przez tyle lat. Ale czy to naprawdę może być prawda?
Do biura nonszalanckim krokiem wkroczył Blaise. Rzucił się
na krzesło, po czym wlał sobie do szklanki ognistej whiskey.
-Co jest, Smoku? Pansy nie dogodziła ci w łóżku?- rzucił na
wejściu przyjaciel.
Malfoy prychnął, przewracając z zirytowaniem oczami.
-Ta kobieta jest niesamowita.- palnął, zanim zdążył
przemyśleć wypowiadane słowa.
Diabeł spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Nie wierzę! Smoku, ty cholerny szczęściarzu, co za panna
zawróciła ci tak w głowie?- zapytał wyraźnie zaskoczony, ale i podekscytowany.
Malfoy otrząsnął się z nasuwających się w jego głowie
obrazów. Starał uśmiechać się łobuzersko, jak to zawsze miał w zwyczaju.
-Ta nowa pracownica jest nieziemska.- zaczął opowiadać.- Jej
głos, uśmiech, figura i te cholernie czekoladowe oczy… Ideał.- rozmarzył się z
narastającym podnieceniem.- A wiesz, co w tym wszystkim jest najdziwniejsze? Że
chorobliwie przypomina mi… Granger.- dodał z namysłem, łamiącym się głosem.
Zabini spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.
-Mówisz o tej nowej, szczupłej brunetce, która ma swój
gabinet niedaleko naszego? Natknąłem się na nią… Fakt, jest świetna. Ale jeśli
ona przypomina Granger, to ja jestem Weasley.- mruknął z sarkazmem.
-Ty naprawdę nie dostrzegasz tego podobieństwa?- Draco
pomyślał, że może świruje i w rzeczywistości Jean wygląda zupełnie inaczej.
-Taka ślicznotka nie może się równać z Granger.- skwitował
krótko Blaise, jednym susem wypijając zawartość ognistej.
-Będę pomagał jej dzisiaj przy papierkowej robocie. Mam
nadzieje, że nasze relacje znacznie się pogłębią.- rzekł bardziej do siebie,
niż do mulata.
-Żadna kobieta nie może się tobie oprzeć. Spokojna głowa.-
odparł przyjaciel, który zabrał się za pracę.
Dracon miał nadzieję, że jego plany przebiegną pomyślnie. Ta
cała Jean musiała być jego, choćby miał wypruć z siebie flaki. Żadna inna nie
mogła się z nią równać. Może w końcu udałoby mu się zapomnieć o Granger?
Zaczął wypisywać faktury, przy czym pogrążył się w własnych
przemyśleniach na ten temat.
~Hermiona~
Kobieta wykonywała powierzone obowiązki nienagannie;
starannie i z zaangażowaniem. Dzięki pracy mogła na chwilę zapomnieć o
problemach, których sobie narobiła. Oczywiste, przez głowę brunetki nie raz
przeleciał obraz Malfoy’a, ale starała się to zbagatelizować.
Po wykonanych czynnościach winna była zanieść papiery do
Pansy. Przekręciła wymownie oczami. Na samą myśl o tej jędzy, z twarzą Mopsa
robiło jej się niedobrze.
Wyszła z biura, kręcąc kobieco biodrami. Dotarła do
stanowiska sekretarki, która spiorunowała ją nienawistnym spojrzeniem.
-Trzymaj. Masz to doręczyć szefowi.- wręczyła Parkinson
arkusze.
Mopsica wyraźnie się skrzywiła.
-Dracuś pewnie nie jest zadowolony z twojej posady tutaj, co
szlamo?- głos Pansy przesiąknięty był odrazą i dużą dawką jadu.
O, szlag! Hermiona na śmierć zapomniała, że dawna uczennica
Slytherinu zna jej prawdziwą tożsamość. Zaklęła w duchu swoją głupotę. Przez tą
„istotę” wszystko wyjdzie na jaw! Co powinna zrobić? Żołądek podszedł brunetce
do gardła. Taka wpadka… Nie powinna w ogóle rozpoczynać tej gry, powiedzieć
Draconowi prawdę, nie słuchać się Grace… A teraz? Teraz już za późno. Musiała
wyjść z tego cało i pozwolić, by plan mógł przebiec pomyślnie.
Wpadła na pewne posunięcie, lecz nie wiedziała, czy się uda.
-Draco nie ma pojęcia, kim jestem, dlatego też przyszłam do
ciebie teraz.- rzekła poważnym tonem, a Pansy spojrzała na nią, jak na
wariatkę.- Malfoy myśli, że jestem Jean Smith. Skoro już z nim pracuję, to
chcę, by mógł zapłacić za swoje winy i poczuć to, co poczułam ja.- przerwała na
moment, ale widząc jej rozgniewaną minę, kontynuowała dalej.- Rozkocham go w
sobie i porzucę, a wtedy na planie będziesz mogła pojawić się ty i go
pocieszysz. Przygarniesz go pod swoje skrzydła… Zaoferujesz siebie i wspólne
życie. On będzie tak zraniony, że z tego skorzysta, a ty dostaniesz tego, o
czym zawsze marzyłaś.- dokończyła, a wyraz twarzy Parkinson nieco się
rozchmurzył, jakby nad czymś intensywnie myślała.- To co, wchodzisz w to?
Musisz tylko zachować tę tajemnicę wyłącznie dla siebie.- spytała z napięciem.
Mionie wydawało się, że minęły wieki, zanim udzieliła
odpowiedzi. Czas leciał tak pomału, a nerwy nie chciały jej opuścić.
-Wchodzę w to.- odparła stanowczo.- Ale skąd mam pewność, że
dotrzymasz umowy? Że nie zechcesz z nim być?- spytała podejrzliwie.
-Bo mam już partnera, na którym bardzo mi zależy i nie chcę
go krzywdzić. Wyrusza dziś na wyprawę, by móc odszukiwać smoki. Będę miała
jakiś czas, by działać.- odpowiedziała szczerze.
Pansy splotła ręce na piersi.
-Ile potrwa te twoje „rozkochiwanie?”- drążyła dalej
mopsica.
-Na tyle krótko, na ile się da.- powiedziała zdeterminowanym
tonem.
Dotychczas największy wróg Granger, teraz uniósł dumnie podbródek,
wyciągając do Miony dłoń.
-Umowa stoi, Granger. Jeśli jednak złamiesz umowę, zapłacisz
za to.- Herm uścisnęła jej dłoń.
Wtem do biura przywędrował Blaise Zabini. Zlustrował Mionkę
zaintrygowanym spojrzeniem i uśmiechnął się promiennie. Rzucił na biurko Pansy
papiery, w dalszym ciągu interesując się nie czystokrwistą.
-A więc ty to Jean, tak? Witaj, jestem Blaise Zabini. Mój
tleniony przyjaciel sporo o tobie opowiada.- przedstawił się, docinając
Malfoy’owi.
Granger zachichotała głośno.
-Tak. Miło mi cię poznać.- posłała mu milutki uśmieszek.- A
teraz przepraszam, muszę wracać do pracy.- przeprosiła, po czym zaczęła
kierować się w stronę wyjścia.
Zdążyła usłyszeć jeszcze „Niezła jest ta nowa”, „Tak, żebyś
jeszcze wiedział, kim naprawdę jest”, a potem wyszła. Liczyła na to, że Pansy,
pomimo swojego zołzowatego charakteru, dochowa jej sekretu. W końcu mogła na
tym dobrze skorzystać. Ale, jak Miona znała Dracona, to nie tknąłby Pansy nawet
różdżką. Cóż, w końcu musiała zaoferować mopsicy coś w zamian, a że uwierzyła w
te wybujane wizje, to już nie jej problem. Po wykonanym zadaniu prawda będzie
mogła ujrzeć światło dzienne. Będzie się nawet lepiej z tym czuła. Teraz było
jej dziwnie niezręcznie.
Wróciła do gabinetu, cichutko zamykając za sobą drzwi. Gdy
się odwróciła, drgnęła ze strachu. Na biurku już siedział, we własnej osobie
Draco Malfoy, który uśmiechał się do niej promiennie. Ciepło, począwszy od
serca, rozeszło się po całym ciele kobiety. Tak bardzo cieszyła się na jego
widok.
-Tak więc jestem, Smith.- rzucił na wstępie.- Mam nadzieję,
że lubisz ognistą, bo ona ma zamiar nam dzisiaj towarzyszyć.- dodał, biorąc do
ręki butelkę whiskey.
Hermiona zaśmiała się głośno.
-Oczywiście, że lubię. Pomaga mi od dobrych… Kilku lat.-
mówiąc to usiadła za biurkiem.
-Alkoholizm?- wypalił z drwiną.
Pokiwała przecząco głową.
-Raczej załamanie nerwowe.- mruknęła, biorąc do ręki arkusz.
Chcąc wymigać się od tematu, zabrała się za wypisywanie
danych. Malfoy również przysunął sobie krzesło i pomagał kobiecie w pracy.
Nalał do szklanek ognistą, która rozgrzała ich ciała.
Zaczęli gawędzić, jak za starzy, dobrzy znajomi. Dowiedziała
się, że ojciec tlenionego przebywa w Azkabanie, przez przynależność do
Śmierciożerców. Draco też do nich należał, ale jego oczyszczono z zarzutów.
Mówił, że próbował ułożyć sobie życie z Astorią Greengrass, lecz im nie wyszło.
Rozstali się w zgodzie.
Ona nie mówiła mu dużo o sobie, prócz tego, że uczęszczała
do szkoły we Francji, choć pochodzi z Londynu. Opowiedziała, jak wpadli z
przyjaciółmi na pomysł zamieszkania w jej rodzinnych stronach.
Ani ona, ani on nie poruszali żadnych wcześniejszych
wspomnień miłosnych. Szczególnie Hermiona zachowywała ostrożność, gdyż jedna
pomyłka mogłaby sprawić, że prawda wyjdzie na jaw.
Po skończonej pracy wypili ostatki whiskey.
-Muszę się już zbierać. Mój przyjaciel wyjeżdża dzisiaj
odszukiwać smoki i powinnam się z nim pożegnać.- wzięła swoją torebkę kierując
się do wyjścia.
Draco ruszył za nią. Nim zdążyła się zorientować, mężczyzna
przyparł ją do ściany. Pewnie mógł usłyszeć jej nienaturalnie szybko bijące
serce. Pogładził brunetkę po policzku. Przejechał po nim z delikatnością
opuszkiem kciuka.
-Dziękuję ci za ten wieczór, Smith. Z nikim lepiej mi się
nie pracowało, ani… Nie spędzało czasu, od jakiś dziesięciu lat.- wyszeptał
cichutko w jej stronę.
Od jakiś dziesięciu lat? Zamarła, kiedy dostrzegła żal, ale
i radość w jego stalowoszarych oczach. Czyżby miał na myśli ją? Hermionę
Granger?
Nie, to nie może być prawda. Zawstydzona spuściła wzrok,
wyrywając się z ucisku mężczyzny. Zgasiła światło wychodząc z biura.
-Mi również było miło, Malfoy.- rzuciła na odchodne, po czym
podążyła przed siebie.
Po jakiś piętnastu minutach wróciła do domu, dzięki sieci
Fiuu. Spakowany Gabriel już czekał w salonie, z miną bardzo zatroskaną. Herm
podeszła do niego, zawieszając mu się na szyi.
-Bądź ostrożny, bardzo cię proszę.- szepnęła cicho.
Przyciągnął ją mocniej do siebie.
-Obiecuję, Herm, że będę.- obiecał z powagą.
Do jej oczu wezbrały łzy. Mogła już więcej nie zobaczyć Gabriela,
a pomimo to dla niej ważniejszy jest Malfoy?
-Wiele razem przeszliśmy. Mam nadzieję, że przetrwamy i tę
próbę.- snuła Hermiona pociągając noskiem.
-Przetrwamy. Musimy.- on to po prostu wiedział, albo chciał,
żeby tak było.
Oderwali się od siebie, po czym zajrzeli głęboko w oczy.
Gabe wpił się w usta swojej dziewczyny.
-Tak bardzo będzie mi ciebie brakowało.- wysapał, gdy w
końcu oderwali się od siebie.
Nie odpowiedziała. Przytuliła go po raz ostatni, a potem…
Potem pozwoliła mu odejść. Patrzyła, jak odchodzi, klnąc siebie w duchu.
Krzywdziła go, nie była dla niego wystarczająco dobra. Nigdy jej tego nie
mówił, ale ona to wiedziała. Mogłaby ofiarować mu całą swoją miłość, gdyby nie
Malfoy. Przez niego była jak zepsuta zabawka- naprawiona, ale nie działająca
tak, jak przedtem.
A więc, czas działać. Gabriel wyruszył podążać za swoimi
marzeniami, a ona została tu, przygnieciona stosem nurtujących pytań i myśli.
Mogłaby tu żyć w miarę szczęśliwie- wiedząc, że jej chłopak wróci z podróży;
pracując i wspinając się po szczeblach kariery; spładzając potomstwo;
pozwalając sobie zapomnieć o jedynej, prawdziwej miłości jej życia- Draconie
Lucjuszu Malfoy’u.
Jednym ruchem różdżki otwarła komodę. Wprost na stoliku
wylądowało kilka fotografii- kobiety i tlenionego. Na jednym śmiejąca się ona,
ucząca gry na fortepianie Ślizgona, który z uwagą obserwował ruchy jej
delikatnych dłoni. Kolejna ruchoma fotografia pokazywała, jak Malfoy biegnie i
popycha ją od tyłu, przez co przewróciła się prosto w zimny, mokry śnieg, a on
zginał się ze śmiechu. Następne zdjęcie ukazywało, jak zimne ręce Dracona
oplatają dziewczynę w talii, a potem wpija się w jej usta.
W oczach kobiety zakręciły się łzy. Przypomniało jej się,
gdy stanął w jej obronie, przed swoim własnym ojcem…
-Malfoy, ty cholerny
skubańcu, oddaj mi mój stanik!- wrzasnęła, wychylając się przez drzwi jej
prywatnego dormitorium prefekta naczelnego.
Tleniony stanął w
salonie, podrzucając górę bielizny. Spojrzał z łobuzerskim uśmiechem na swoją
wybrankę.
-Oh, daj spokój, Granger,
o wiele ładniej ci bez niego.- puścił do niej oczko.
Spiorunowała go
morderczym spojrzeniem.
Myśl, że stoi tam
zawinięta tylko w skąpy ręczniczek, bardzo roznamiętniała Ślizgona.
-Jeśli przez ciebie
spóźnię się na zajęcia, choć o sekundę, nie będziemy się widywać i rozmawiać ze
sobą przez dwa tygodnie! Ostrzegam cię!- zaszantażowała go, naprawdę
zirytowana.
Zmiękł. Dwa tygodnie,
bez jej wyniosłego głosiku i czekoladowych oczu? Bez długich rozmów, wygłupów i
bez dotyku jej smukłego ciała? Przez to wyobrażenie zrobiło mu się słabo i
widocznie zbladł. Z niezadowoleniem rzucił dziewczynie czarny, koronkowy
stanik.
-Tak, o wiele lepiej.-
mruknęła Gryfonka, zamykając za sobą drzwi.
Po kilku minutach
wyszła z pomieszczenia, przyodziana w czerwoną bokserkę, czarne rurki i
uczniowską, czarną szatę, z herbem Gryffindoru. Burza brązowych loków i
słodkie, malinowe usta sprawiały, że wyglądała doprawdy uroczo. Podszedł do
Gryfonki, skradając jej namiętny pocałunek. Potem oderwał się od brunetki i
pogładził ją po policzku. Oboje byli tak bardzo pewni, że są dla siebie
stworzeni. Przynajmniej, tak się jej zdawało…
Wyszli z pokoju,
trzymając się za ręce. Przekomarzali się, idąc na lekcje. Pomimo tego, że
bardzo się kochali i stali się parą, nie umieli wyzbyć się starych nawyków,
takich jak docinki i szczerze? Nawet im to nie przeszkadzało, wręcz sprawiało
nieukrywaną przyjemność.
Wtem zza zakrętu
wyłoniła się postać, w długich blond włosach, równie tlenionych jak Dracona.
Pan Lucjusz Malfoy zagrodził im drogę. Grymas nienawiści na jego twarzy,
przyprawił Mionę o mdłości. Patrzył się na nią, niemalże z obrzydzeniem. Swego
syna natomiast, chyba miał ochotę bardzo ukarać. Cały w czerni mężczyzna
wzbudził u młodocianej pary ciarki.
-A więc to prawda?
Synu, spotykasz się z tą… Szlamą, jak mniemam?- wyrecytował nienaturalnie
spokojnym głosem, wręcz niebezpiecznie spokojnym.
Wydawało się, że Draco
przez chwilę zawahał się nad odpowiedzią. W końcu jednak uniósł dumnie
podbródek, patrząc ojcu prosto w zimne, przepełnione całkowitą pustką oczy.
-Tak, ojcze, dobrze
słyszałeś. Hermiona Granger jest moją dziewczyną i kimś, z kim chcę wiązać
przyszłość.- odparł dumnie, bardzo poważnym i nieugiętym tonem.
Widać, Lucjusz
spodziewał się jakieś innej odpowiedzi, bo jego mina natychmiast zżęła. Nie
była już taka przymilna, jak kilka sekund temu. Przeniósł na Gryfonkę wzrok,
zaciskając usta w cienką szparkę.
-Radzę się pani
trzymać z daleka od mego syna, panno… Granger. Nie ma dla pani miejsca w naszej
CZYSTKRWISTEJ, ARYSTOKRATYCZNEJ rodzinie.- zwrócił się do brunetki swym
jadowitym głosem.
Granger zarumieniła
się.
-Dla nas nie liczy się
status krwi. Przykro mi, panie Malfoy, lecz nie zamierzam odejść.- odrzekła
wyniośle.
Jej chłopak był
widocznie usatysfakcjonowany z wypowiedzianych słów. Obserwował uważnie ojca.
Twarz Lucjusza
wykrzywił kwaśny uśmieszek.
-Widzę, że się nie
zrozumieliśmy. Jeśli nie zechce pani odejść po dobroci, będę musiał uciec się
do bardziej radykalnych metod, takich jak…- wyciągnął różdżkę, obijając ją o
dłoń.
Zrobił przerwę w
wypowiedzi, ale Dracon zdążył zorientować się, co zamierza jego ojciec.
Gdy Lucjusz rzucał
Drętwotę w stronę Hemiony, tleniony rzucił się w jej kierunku i zielona smuga
trafiła prosto w ciało Ślizgona, który zaczął zginać się z bólu.
Przerażona Granger
uklękła obok swego chłopaka. Z jej oczu popłynęły strumyki łez, które spływały
po zaróżowionych policzkach.
-Teraz wiecie, że nie
żartuję.- wymruczał złowrogo, obserwując całą tę scenkę z niemałym
rozbawieniem.
Miona odwróciła głowę
w stronę wroga.
-Na Merlina, niech
piekło pana pochłonie.- wysyczała z zrozumiałą nienawiścią.
Lucjusz uśmiechnął się
jeszcze szerzej.
-Wy dwoje nie macie
prawa być razem. Ty o tym wiesz, Draconie.- zwrócił się do syna.- Inaczej
przypłacicie za to cenę.- rzucił ostatnie słowa, gdy odchodził.
Kobieta rozpłakała się, przypominając sobie to zdarzenie.
Wszystko, od początku, było im przeciwne. Ale uczucia Dracona wydawały się
takie prawdziwe, iż myślała, że ich miłość przetrwa wszystko. Lecz on jej nigdy
nie kochał. To była czysta gra. Zakład. Nigdy nie poczuła się bardziej
zraniona, niż tego wieczoru, gdy jej to uświadomił. Cała egzystencja przestała
mieć dla niej znaczenie. Plany, marzenia, przyszłość Hermiony została zburzona,
jednym zdarzeniem. Jednym rozstaniem. Jednym zranieniem. Przez jednego
człowieka, z którym miała teraz się bardzo blisko zżyć.
~~
Minęły trzy dni, odkąd Gabriel wyruszył w wyprawę, by
poszukiwać smoki. W pracy sumiennie wykonywała swoje obowiązki, w czym pomagał
jej Dracon. Trzeba było mu to oddać.
Tak stało się i dziś. Przyszedł do niej, pomagając w
papierkowej robocie. Przyzwyczaiła się już do tego, że się z nim widuje i
okłamuje go na każdym kroku. Karciła się za to w duchu, lecz zasypiała i
budziła się z myślą, by jak najprędzej go zobaczyć.
Po zakończonej pracy, do biura Granger wpadł szef, który
oznajmił, że ona i Malfoy zostaną jutro po godzinach, by dopiąć niektóre sprawy
na ostatni guzik. Podniecona Hermiona, oczywiście wyraziła swoją zgodę, tak jak
i równie zadowolony Draco.
Kiedy mieli już wychodzić, tleniony chwycił ją za rękę i
obrócił ku sobie. Chciała się już odezwać, lecz przyparł ją do ściany,
uniemożliwiając jej ucieczkę. Zauważyła, że zrobił to już drugi raz, od kiedy
tu pracuje. Zatonęła w stalowoszarych oczach mężczyzny, które intensywnie się w
nią wpatrywały. Serce tej drobnej brunetki krajało się na myśl, że stojący
przed nią Malfoy nigdy nie będzie do niej należał.
-Umów się ze mną, Smith.- szepnął melodyjnym, słodkim
głosem.
Zatkało ją. Poczuła, że ciśnienie momentalnie jej
podskoczyło. Nie myślała, że to pójdzie tak szybko. Już chce się z nią umówić?
Czym szybciej zaczną chodzić na randki, tym szybciej zakończy się cała ta
słodka zemsta.
Widząc oszołomienie kobiety, zaczął mówić dalej.
-Od wielu lat nie spotkałem kogoś takiego, jak ty. Doprawdy
mnie intrygujesz. Jesteś wyjątkowa.- ciągnął dalej przyciszonym tonem.- Dlatego
jeszcze raz proszę, umów się ze mną, Jean.- ponowił prośbę, niemal ją błagając.
-Dobrze. Zgadzam się, Malfoy.- zgodziła się, z łomoczącym
sercem wypowiadając każde słowo.
Świetne. Jak ha się mogłam doczkać kolejnej części :D
OdpowiedzUsuńFajna :) a powiesz ile będzie części ? :)
OdpowiedzUsuńRaczej 4 :)
UsuńNo ładnie, ładnie. Hermiona nieźle sobie radzi w swojej roli. Ta miniaturka coraz bardziej mnie intryguje. Przynajmniej jedna ma z nas zapał do pisania :)
OdpowiedzUsuńno to cz III i pozamiatac dracona w sumie powinno to opowiadanie skonczyc sie triumfem Hermiony powinna zyc dlugo i szczesliwie z Gabrielem a Draco powinien dostac kopa w dupe
OdpowiedzUsuńKiedy następna część? :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Twojego bloga do Liebster Blog Award ;) damonelenaa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGenialnie !!! Mam nadzieje ze Miona bedzie z Draco ;) Czekam na następną czesc :3 Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńmożemy się spodziewać jeszcze jakiegoś rozdziału opowiadania 'for hate to love'?
OdpowiedzUsuńKiedy następna część miniaturki? :-)
OdpowiedzUsuńWreszcie znalazłam jakaś fajną miniaturkę...świetna...czekam na kolejne części
OdpowiedzUsuńKasia
Kiedy kolejna część? :)
OdpowiedzUsuńHej, przepraszam, że nie odpisywałam :)
UsuńKolejna część miniaturki pojawi się za ok. tydzień, a kolejnych rozdziałów też się spodziewajcie :*
Pozdrawiam!
Całkiem przyjemna miniaturka ;) Nie pomyślałabym, że Malfoy może ją obronić przed Drętwotą, fajnie to wyszło. No i czekam na kolejne części ;)
OdpowiedzUsuńmalfoyihermiona.blogspot.com
Już się nie mogę doczekać kolejnej części :D
OdpowiedzUsuńCzekam i czekam, a kolejnej części nadal nie ma :( tak mi smutno, bo naprawdę na miniaturka jest świetna! Pisz szybciej <3 Kocham Twoje opowiadanie, miniaturki, są wspaniałe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lacarnum Inflamare
zapraszam na rozdział 30: http://nowa-hermiona-granger.blogspot.com/2014/03/rozdzia-30.html
Kurcze, ja też czekam, bo miniaturka jest mega. Naprawdę jetes świetna! Ściskam Cię mocno i życzę weny w pisaniu kolejnych części :** czekam z niecierpliwością i pozdrawiam, krwawamary ;)
OdpowiedzUsuńmam pytanie czy zamierzasz napisać kolejną część bo już nie mogę dłużej czkać
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część? Już się nie mogę doczekać.
OdpowiedzUsuńHej. Dodasz kolejna cześć? Miniatura jest super i bardzo szkoda, że jej nie kończysz :(
OdpowiedzUsuńHej :) Kiedy dodaszkolejną notkę? :*
OdpowiedzUsuń:)x <-Voldemort śle buziaki specjalnie dla Ciebie :*
Kiedy dodasz kolejną część? :-)
OdpowiedzUsuńDodasz kolejną część?
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejna część?
OdpowiedzUsuńNapiszesz kolejną część? :)
OdpowiedzUsuń